poniedziałek, 19 września 2016

,,Pani go zostawi, ja go dobiję"... - Nie bądź obojętny na cierpienie zwierząt.

Prawie każdy z Nas ma w domu zwierzęta. Nie ważne czy to pies, kot czy królik, kochamy każdego pupila tak bardzo, że zrobili byśmy dla Niego wszystko, lub jak najwięcej co tylko się da. Codziennie przy leśnych drogach, ktoś wyrzuca jednego psa. Błądzi, szuka domu by się schronić, tęskni, nie wie dlaczego został tak potraktowany. Nie róbcie tego, pies czy kot też ma uczucia, potrafi okazać miłość, wdzięczność za uratowanie mu życia. Kilka dni temu, przeczytałam artykuł na stronie OTOZ ANIMALS, na facebooku taki post który inspektorzy opisują zaczynając słowami które usłyszeli

,,Pani go zostawi, ja go dobiję"...



Przez chwilę zamarłam czytając te słowa.. coś się we mnie przeraziło. Jak ludzie potrafią być tacy okrutni. Okazało się, jak pisze OTOZ iż kociak leżał na drodze, zupełnie nie interesował właścicieli, czy żyje czy potrzebna mu pomoc.

Jak dalej opisuje tę sytuację OTOZ ?

"Dobra Dusza która wracała właśnie z pracy zauważa na drodze malutkie kocie. Zabite? Pierwsza myśl jaka przychodzi do głowy. Wszystkie samochody pędzą, żaden się nie zatrzymał, żaden nie sprawdził czy żyje. Pani Asia przejeżdżając obok widzi jak to małe kocie ostatkiem sił podnosi głowę, jakby próbując ostatni raz zawalczyć, spojrzał z nadzieją i błagalnym krzykiem POMÓŻ! Zatrzymuje samochód, podchodzi. Kociak chciałby przybiec, ale nie ma sił. Robi kilka kroków i przewraca się. Może się zgubił? Wątpliwości jednak szybko zostają rozwiane. Kobieta mieszkająca w domu obok, mówi że kot jest jej, że już od wczoraj tak leży i nie ma co go zabierać, a najlepiej dobić żeby się nie męczył..." 

Znów zamarłam czytając kolejne linijki jakże, drastycznego postu. Ci ludzie w ogóle nie powinni posiadać zwierząt. Wielokrotnie byłam sama świadkiem, jak kot przebiega przez ulicę i wpada wprost pod auto. Zawsze biegłam z płaczem, nie ważne czy to był mój kot, czy gdzieś na mieście. Starałam się mu pomóc. Nie mogę patrzeć na takie zachowanie. 

Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Przygarnęli kociaka pod swój dach, zupełnie nie mając funduszy na Jego leczenie, i karmę. Ogłosili prośbę jeśli ktoś mógłby pomóc dowolnym datkiem, na uratowanie kociaka. Wszystko idzie ku dobremu, kociak wraca do zdrowia. 

Pomyślałam, że spróbuję założyć swoją zbiórkę dla tych zwierząt, aby wolontariusze mogli kupić im jedzenie. Mam nadzieję, że uda mi się zebrać chodź 1/4 z tej kwoty. Jeśli możecie proszę Was, wpłaćcie chodź złotówkę na moją zbiórkę. Wszystko opiszę na bierząco jak przekażę pieniądze dla OTOZ TARNÓW.


KLIK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz